Lubimy pracować z osobami miłymi, uczynnymi, realizującymi powierzone zadania z optymizmem. Mniej chętnie zlecamy zadania tym, którzy zawsze odmawiają lub narzekają przy ich realizacji. Jednak często jest tak, że ci pierwsi często mają dużo więcej obowiązków, bo inni wolą pracować z kimś miłym niż wiecznie słuchać narzekań. Więc czy warto być miłym? - Warto! Bo w dobrej atmosferze lepiej się pracuje. Są nawet badania, które wskazują, że ludzie nastawieni na pracę w zespole, szybciej awansują! Jednak nie można być „nadmiernie miłym”, bo uległość w pracy może działać destrukcyjnie, demotywująco i może prowadzić do wypalenia zawodowego – ostrzega Katarzyna Leśniak, psycholog z Poradni Zdrowia Psychicznego Harmonia, LUX MED.
Bycie miłym w pracy nic nie kosztuje: uprzejmość, pozytywne nastawienie, tzw. „can-do attitude” (podejście „da się”) i entuzjazm są postawami bardzo wysoko ocenianymi przez pracodawców. Również współpracownicy cenią sobie przyjazną atmosferę i wyczuwalnego ducha pracy zespołowej. Jednak jak oceniają eksperci, od bycia miłym jest tylko krok do bycia uległym, a to często wiąże się już z przekraczaniem granic. – Wówczas w uległym pracowniku dominuje przekonanie, że on i jego obowiązki są mniej ważne niż innych. Osoba uległa bierze odpowiedzialność za pozostałych, podejmuje się zbyt wielu zadań, jest przeciążona pracą. Wszystko po to by być miłym i lubianym w zespole – wyjaśnia Katarzyna Leśniak, psycholog z Poradni Zdrowia Psychicznego Harmonia, LUX MED.
Dlaczego wielu osobom zależy na byciu miłym w pracy? – Przyczyn może być wiele. Obserwuję, że temat ten w większym stopniu dotyczy kobiet. Wynoszą potrzebę bycia miłym z domu. Wiele dziewczynek wychowywanych jest bez poszanowania dziecięcych granic, np. nie pozwala im się na wyrażanie trudnych emocji, a szczególnie złości. Kolejnym krokiem do wychowania nieasertywnej osoby jest tzw. warunkowa miłość rodzicielska , czyli np. mówienie „nie będę cię kochać, jak będziesz się tak brzydko zachowywać”. Dla pracowników z takim bagażem, uległość to recepta na utrzymanie dobrych relacji – tłumaczy psycholożka. I dodaje: - A przecież nie da się być osobą lubianą przez wszystkich. Ważne, by współpracownicy nas szanowali, a szacunek uzyskamy poprzez stawianie granic i nieunikanie konfrontacji.
Dopóki granice nie są przekroczone, miły pracownik ma w pracy łatwiej – dobra atmosfera jest często dużym walorem firmy czy konkretnego zespołu, spaja pracowników i buduje ich więź z organizacją. Jednak przełożeni muszą zachować czujność i obserwować nastroje wśród pracowników.
Jednym z zadań dzisiejszych menedżerów, powinno być obserwowanie postaw pracowników – zarówno tych miłych – tu warto kontrolować czy nie mają za dużo zadań; jak i tych niemiłych, z którymi trudno się dogadać współpracownikom. – Zdecydowanie nie powinniśmy dawać przyzwolenia na toksyczną i nieżyczliwą atmosferę – tłumaczy Katarzyna Leśniak. – Dla wielu „gburów” ich postawa jest tarczą przed ludźmi, dlatego warto się konfrontować, bo brak reakcji daje efekt kuli śniegowej – konflikt i napięta atmosfera będą narastać. Dobrze jest nie wchodzić w dodatkowe konflikty, ale np. zagajać: „Mam wrażenie, że jesteś niechętny”, „Nie podoba ci się to, co proponujemy, prawda?” W takich trudnych rozmowach najważniejsze jest potwierdzanie faktów i zadawanie rzeczowych pytań. Jeśli coś krytykujemy, to postawy, a nie ludzi personalnie – wymienia psycholożka.
Warto zadawać pytania o powody niechęci i przede wszystkim potwierdzić, że ktoś rzeczywiście nie wierzy w powierzone zadanie. – Jesteśmy różni i czasem nasze reakcje mogą być źle interpretowane. Ktoś może mieć po prostu gorszy dzień i jego słowa mogą zostać przeinaczone przez współpracowników, a intencje – błędnie odczytane. Mądry menedżer dopyta o konkrety i nie zbagatelizuje emocji, które towarzyszą pracownikowi – przypomina Katarzyna Leśniak.
Nad dobrą atmosferą zespołu warto pracować cały czas, nie zapominając o wyjściach integracyjnych czy wyjazdach.