Kobiety w Stoczni Gdańskiej stanowiły ok. 25 proc. załogi a ich głos był mocno słyszalny. Dbały nie tylko o sprawne funkcjonowanie zaplecza tego potężnego zakładu przemysłowego, ale w duchu komunizmu wykonywały też ciężkie zawody. Pracowały m.in. jako spawaczki czy suwnicowe.
Kobiety wykonywały prace uzupełniające do zadań mężczyzn, jednak tylko pozornie były to lżejsze zajęcia. Często miały one ogromnie destrukcyjny wpływ na zdrowie. Wystarczy wspomnieć chociażby suwnicowe, które spędzały nawet osiem godzin dziennie w kabinie wielkości metr na metr pod samym dachem przykrytym papą, od czego stalowa konstrukcja ekstremalnie się nagrzewała i ciężko było wytrzymać. Praca w halach produkcyjnych była bardzo uciążliwa także na dole, ponieważ wszędzie unosił się kurz, odpady unosiły się do góry i były wdychane przez pracowników i pracownice. To wszystko dostawało się do płuc i często kończyło się, np. pylicą.
Tomasz Błyskosz, kierownik oddziału terenowego Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Gdańsku
Kobiety w walce o prawa pracowników
Niestety, nie zachował się budynek, gdzie Anna Walentynowicz wykonywała swoje obowiązki, natomiast na terenie stoczni, w budynku 42 A można zobaczyć suwnicę, na której pracowała Pani Anna oraz specjalnie obejrzeć wystawę na jej temat. Dzięki temu na własnej skórze można poczuć, w jakich ciężkich warunkach to wszystko się odbywało.
Tomasz Błyskosz, kierownik oddziału terenowego Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Gdańsku